Czas wakacji
( Część 47 )
Mieszkając w Anguilli mogliśmy zobaczyć również słynny coroczny Wyścig Żaglówek, który trwa cały tydzień. Niestety nie udało nam się być przez cały tydzień, ponieważ nie wiedzieliśmy, że się odbywa. Wszędzie mówiono, że ze względu na koronawirusa wszystkie imprezy są odwołane. Nawet w internecie nic nie można było znaleźć. Przypadkiem trafiłam na informację, że tego dnia się odbywa i postanowiliśmy, chociaż ten jeden dzień zobaczyć. Miał się rozpocząć o 12:00 w południe, ale oczywiście rozpoczął się o 12:30, gdyż Anguilczycy mają zawsze czas 😉. Spotkaliśmy kilku znajomych, którzy brali udział w tych wyścigach i okazało się, że największe łodzie będą się ścigały o 15:00, potem rozdanie nagród, no i oczywiście party. Standardowo druga tura również opóźniona godzinę, ale kto by się tym przejmował. Ważne, że w ogóle wypłynęli.
Wyścig Żaglówek
Wakacje wakacjami, ale obowiązki również są. 10 sierpnia był dzień rejestracji dzieci do pierwszej klasy szkoły średniej. W naszym systemie byłaby to klasa 7. Pojechaliśmy koło południa. Kolejka jak po mięso. Wpłaciliśmy tylko wpisowe i podarowaliśmy sobie. Podjechaliśmy do bankomatu wyciągnąć pieniądze, bo jakiś huragan się tworzył i w takich przypadkach warto mieć gotówkę przy sobie, żeby nie umrzeć z głodu 😜. Zdarza się, że w zwykły dzień brakuje pieniędzy w bankomacie, więc nie trzeba ryzykować podczas huraganu. Wróciliśmy do szkoły przed zamknięciem. Kolejka była mniejsza i wszystko szybko poszło. Córka zakwalifikowała się do Band 1, tzn. do najlepszej klasy, zresztą jak najstarszy syn. Duma mnie rozpiera 😌. Cóż mogę powiedzieć, wiadomo po kim geny odziedziczyli: spryt, mądrość i inteligencję, nie wspominając o reszcie 😉. Po mnie oczywiście, gdyby ktoś z Was miał jakieś wahania z odpowiedzią 😉😆.
Pod koniec wakacji i my rozpoczęliśmy swój urlop. Postanowiliśmy zwiedzić Anguillę (wiecie, jakby nie było, to innej opcji nie mieliśmy za bardzo ze względu na zakaz opuszczania wyspy), wzdłuż, wszerz, w poprzek i na ukos. Zaczęliśmy od West End. Pojechaliśmy na sam koniec wyspy i dotarliśmy do Sherrick Bay. Piękna biała plaża. Odludzie. Widoki piękne. Niestety wróciliśmy do domu, bo słońce było bardzo mocne. W kolejnych dniach zwiedzaliśmy kolejne plaże. Słońce 🌞 było tak męczące, że wiadomość o tym, że nadciąga kolejny sztorm i będzie chociaż trochę wiatru, ucieszyła nas.
„Las”
Wybraliśmy się również na plażę, przy której jest „las”. Wreszcie coś innego niż tylko plaże i woda. Piękny widok, jak dla mnie. Co prawda do gór to jeszcze daleko, ale sama sceneria dróżek, drzew i roślinności, rodzi w moim sercu radość. Postanowiliśmy, że w te wakacje musimy zwiedzić całą wyspę, bo nie wiadomo jak długo jeszcze będzie nam dane mieszkać w Anguilli. Zaczęło się robić nieciekawie w pracy męża. Zaczęliśmy planować nasz powrót, tak na wszelki wypadek, gdybyśmy nagle zostali bez pracy. Jakoś trzeba się z tej wyspy wydostać. Zabrać cały swój dobytek życia, który tak jeździ z nami z miejsca w miejsce, z kontynentu na kontynent plus dodatkowo pies. Do tych naszych „salonów” 17-metrowych. Aż ciężko nam sobie to wyobrazić, jak my się tam wszyscy pomieścimy z tym naszym dobytkiem i psem. Po dłuższym zastanowieniu, jak dla mnie, to nie to stanowiło problem, lecz szkoła dla dzieci.
Pod koniec wakacji postanowiliśmy, że się wyprowadzamy z tego domu, bo tak nie da się funkcjonować. Od 2 miesięcy nie było ciepłej wody. Miło ze strony Generalnego Menagera, że zaproponował nam mieszkanie w hotelu, ale podjęliśmy decyzję, że przeprowadzimy się od razu do domu. Nie ukrywam, ze pokusa była olbrzymia, ponieważ dostalibyśmy najlepszą willę prezydencką z własnym basenem. Problemem jednak okazał się właściciel domu. Zamiast wymienić bojler, to zaczął wysyłać mężowi sms-y z psalmami. Brak słów.
Wakacje zakończyliśmy odwiedzeniem drugiej strony wyspy. Ciężko było się tam dostać naszym bzykiem 🚗, bo normalna droga już się skończyła i robiła się już coraz gorsza i nasz „jeep” niestety mógłby tego nie przeżyć. Zostawiliśmy go więc na drodze i dalej poszliśmy na nogach. Na drugim końcu wyspy jest góra, na którą weszliśmy, żeby zobaczyć okolicę. Anguilla zdobyta 🙂 Cel osiągnięty. Mogę powiedzieć, że zwiedziłam Anguillę wzdłuż i wszerz. Ostatniego dnia wakacji pojechaliśmy do francuskiej piekarni na nasze ulubione tarty. Niestety koło południa, to już niewiele zostało, więc wzięliśmy co było. Gdy już odjeżdżaliśmy właścicielka Suzan zatrzymała nas i zapakowała nam jeszcze pizze i quiche w różnych smakach, więc obiad już też mieliśmy. Jak ta Maryja o nas dba. Tydzień temu pewna pani zapłaciła za nasze zakupy, tzn. podeszliśmy do kasy, a pani nam powiedziała, że już jest zapłacone. A w tym taka wyprawka. Resztę dnia spędziliśmy na plaży 🏝.
Wasza,
Chwila dla Ciebie