Moja Historia

Duch

( Część 3 a )

 

W poprzednim wpisie pisałam o nocnych pobudkach i płaczu naszego synka. W tym rozwinę ten temat. Jesteście gotowi?! To zaczynamy!

Gdy nasz synek miał 10 miesięcy, już biegał. Gdy miał rok, zaczął mówić. Wyjeżdżając do Irlandii, można z nim było rozmawiać, jak z „dorosłym”. Moja mama mówiła: „Zapisz go do jakiegoś przedszkola, żeby miał kontakt z dziećmi, bo rozmawia się z nim jak z dorosłym”. Z jednej strony nie było co mu się dziwić, skoro przez całe swoje 1,5 roczne życie, otaczał się tylko rodzicami, babciami, dziadkami, ciociami itd… Nasłuchał się samych mądrości i zostało mu to chyba do teraz, bo ma 15 lat i uważa, że wszystko wie najlepiej. Jak to nastolatek, tylko ze zdwojoną siłą. Jajko mądrzejsze od kury 😉.

Wracając do tematu. Po kilku miesiącach od przylotu do Irlandii, nasz synek przestał się nagle odzywać. Całkowicie przestał mówić. Na początku myśleliśmy, że może jest to spowodowane nagłą zmianą otoczenia, a także tym, że każdy mówił do niego po angielsku i to mogło go zblokować. Dobrze, że chociaż reagował na to, co się do niego mówiło. To znaczy: kręcił główką, mruknął czasem pod noskiem na tak, lub nie, pokazywał, co chce, więc jeszcze nie było aż tak tragicznie. Po jakimś czasie doszły do tego nocne pobudki z krzykiem i płaczem, które trwały od 15 do 30 minut co noc. Zawsze w okolicach godziny 24:00. Wtedy już było nieciekawie. Co byśmy nie robili zawsze trwało to mniej więcej tyle samo. Najbardziej przerażające dla nas, było samo przerażenie dziecka, jakie malowało się na jego twarzy podczas tej sytuacji. Był to przerażający widok i za każdym razem, patrząc na niego, sama się bałam. A najgorsza w tym wszystkim była nasza bezradność w tamtym momencie. Szukałam porad i rozwiązania, gdzie tylko mogłam. Bez efektu 😞.

Pod koniec wakacji nadszedł długo wyczekiwany przez nas dzień, a nawet wieczór. NASZ SYNEK ZNOWU ZACZĄŁ MÓWIĆ!!! Ale to nie był zwykły wieczór. Jak zawsze po kąpieli ubierałam małego do spania w naszej sypialni, kiedy przemówił po tak długim czasie. Pamiętam te słowa do dzisiaj i nigdy ich nie zapomnę, ale nie dlatego, że przemówił, ale dlatego co powiedział. Tego wieczora byłam z nim sama w domu, bo mąż pracował do późna. Było ok godziny 21:30. Synek spojrzał na mnie i powiedział: – „Mamusiu tam stoi pan” – i pokazał rączką w stronę drzwi do sypialni. Myślałam, że mi serce wyskoczy 😱, ale starając się nie okazywać przerażenia przy dziecku, zapytałam: – „Gdzie Kochanie stoi ten pan?”. – „Tam” pokazał jeszcze raz rączką w stronę drzwi, więc pytam coraz bardziej przerażona, kontynuując ubieranie: – „A co ten pan robi?”. – „Nic, stoi i się patrzy” – odpowiedział synek. Tak mnie sparaliżowało ze strachu, że nie odezwałam się przez kolejne parę chwil. Gdy go ubrałam, a uwierzcie mi, robiłam to z sercem na ramieniu, zapytałam raz jeszcze: – „Jest jeszcze ten pan synku?”. – „Nie, już nie ma” – odparł spokojnie. Wyobrażacie sobie? Powiedział to tak spokojnie, jakby to było coś normalnego 😳. Ja o takim spokoju mogłam tylko pomarzyć w tamtej chwili. 

Powłączałam wszystkie światła w całym mieszkaniu i od razu zadzwoniłam do męża, żeby jak najszybciej wracał do domu, opowiadając mu, co się przed chwilą wydarzyło.

Po kilku dniach, przechodząc przez park, synek wskazał rączką na małe, okrągłe okienko w domu naprzeciwko nas  i powiedział: – „O! Tam jest ten pan, co był u nas w domu”. Zapytałam się go: – „Gdzie?”, – „W tym okienku na górze” – odpowiedział. Spojrzałam, z myślą, że może właściciel domu patrzy przez okno, ale nikogo nie widziałam.

Wróciliśmy do domu. Wieczorem sytuacja znowu się powtórzyła, ale tym razem miała inne zakończenie. Po tym, jak synek znowu poinformował mnie, że pan jest i stoi przy drzwiach zapytałam po jakimś czasie: – „Czy pan jeszcze tam jest?”. Synek odpowiedział: „Nie. Zrobił pa, pa i poszedł”. Wyobraźcie sobie, co się we mnie w środku działo. Jaką ulgę poczułam, jakby ktoś zdjął ze mnie stukilogramowy ciężar albo i więcej, jednocześnie zastanawiając się, co to może oznaczać.

Od tamtej pory skończyły się nocne pobudki z krzykiem i płaczem. Synek zaczął znowu pięknie rozmawiać, a nawet uczył się już po angielsku kolorów, liczb i słówek.

Spokój powrócił do naszego życia.

Przed wyprowadzką z tego mieszkania dowiedzieliśmy się od klienta, który przychodził do baru-restauracji, w której pracował mąż, że restauracja, która jest po drugiej stronie ulicy, była miejscem spotkań mafii. Natomiast w domu, w którym mieszkaliśmy, został zastrzelony mężczyzna przez swoją żonę. Od razu sobie pomyśleliśmy, że może to on był tym duchem, który przychodził do naszego synka. Kto wie, może go ochraniał, a może pilnował swojego dobytku 🤔.

Myślę, że raczej się już tego nie dowiemy.

 

 

Wasza,

Chwila dla Ciebie

11 komentarzy

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *