Moja Historia

Kemping w Interlaken

( Część 20 )

Następnego dnia wszyscy wstaliśmy napełnieni energią i ruszyliśmy na zwiedzanie okolicy. Niemałym zaskoczeniem było dla nas odwiedzenie malutkiego sklepiku na terenie pola namiotowego, gdzie można było kupić sobie podstawowe rzeczy. Pani przy kasie poinformowała nas, że wzięliśmy za dużą torebkę papierową na chleb, ponieważ tam każde pieczywo miało swój rozmiar torebki 😳. Jak dla mnie ledwo ten chleb się mieścił do tej torebki, ale widocznie tak musiało być. Nie wiem, czy nadal tak jest, czy może coś się zmieniło. Drugie, bardzo pozytywne zaskoczenie na kempingu było związane z używaniem części wspólnych, tzn. toalet, umywalek i prysznicy. Ogólnie na terenie całego kempingu było bardzo czysto. Codziennie było wysprzątane, że czuliśmy się prawie jak w hotelu 😉. Szokiem dla nas było to, że ludzie po sobie zostawiają porządek, nawet wycierają po sobie umywalki do sucha ręcznikiem papierowym, bądź zwykłym ręcznikiem 😳, a nie tak jak w wielu innych ośrodkach z czystością im nie po drodze. Poza tym zawsze była gorąca woda i wszystko, co było potrzebne. Obsługa przemiła i bardzo wyrozumiała, o czym napiszę później.

 

Kemping Manor Farm Interlaken

Pierwszy dzień spędziliśmy na terenie pola namiotowego, korzystając z jeziora i restauracji, gdzie zjedliśmy obiad, a dzieci mogły pobawić się na placu zabaw. Poznaliśmy też nowych znajomych, Polkę i Holendra z synkiem. Nasz najstarszy miał przynajmniej kolegę do grania w piłkę, bo obaj akurat lubili grać w nogę. Napompowaliśmy nasze nowo nabyte „łódki” i ruszyliśmy na podbój jeziora Thun. Drugiego dnia wybraliśmy się na wycieczkę promem do centrum miasta Interlaken. Cóż mogę napisać. Oczywiście czysto, a widoki … 😍.  Miasteczko nie za duże, więc resztę dnia spędziliśmy na polu namiotowym. Trzeci dzień spędziliśmy z nowymi znajomymi nad wodą.

 

Jezioro Thun Interlaken

Pogoda nas nie rozpieszczała, szczerze powiedziawszy. Było dość pochmurno przez cały nasz pobyt, a czwartej nocy nawet zaczął padać deszcz. I tutaj nasze atrakcje się zaczęły. Deszcz był tak duży, że po pewnym czasie, nasz namiot stwierdził, że się poddaje i zaczęły pojawiać się krople od wewnętrznej strony namiotu. To dopiero były przeżycia 😉. Dobrze, że w pudełku był zestaw naprawczy do namiotu i mogłam zakleić miejsce, w którym zaczęły przedostawać się do środka, kropla po kropli💧.  Ta noc była dla nas prawie jak z horroru 😱. A co jeśli cały namiot przesiąknie i zaleje wszystko, co jest w środku? Gdzie będziemy spać kolejną noc? Z takimi i wiele innymi przerażającymi myślami, po pewnym czasie, wszyscy usnęliśmy. Rano okazało się, że jednak nasz namiot dał radę. Dzielnie walczył i się nie poddał 💪. Niestety my jednak musieliśmy wywiesić białą flagę 🏳 i zdecydowaliśmy, że jednak skrócimy nasz pobyt w tak cudownym miejscu, bo pogoda na kolejne dni zapowiadała się burzowa ⛈. Umówmy się, nasz namiot kupowany był na szybko w Lidlu za parę groszy, bo i decyzja o wyjeździe podjęta była z dnia na dzień, więc czego tu oczekiwać od takiego namiotu. Inni ludzie mieli namioty solidne, bądź wynajmowali te z pola namiotowego, a większość mieszkała w kamperwanach. Od razu widać, że jesteśmy na straconej pozycji. Nasze wymarzone pierwsze wspólne wakacje z dziećmi pod namiotem okazały się lekkim niewypałem. Cóż nam pozostało. Poszliśmy do recepcji zapytać, czy jest możliwość rezygnacji z dalszego pobytu, ze względu na pogodę. I tutaj tak jak wspomniałam wcześniej, obsługa bardzo miła i wyrozumiała, bez żadnego problemu anulowała nam dalszy pobyt i zapłaciliśmy tylko za te trzy dni, które byliśmy. To również było dla nas miłe zaskoczenie, gdyż zazwyczaj traci się pieniądze za niewykorzystany czas. Dlatego z czystym sercem mogę Wam polecić tę miejscówkę. Tutaj jest link do strony Manor Farm 1.

 

Miasteczko Interlaken

Poczekaliśmy do południa, żeby namiot dobrze wysechł, ale żeby jednocześnie nie zaczęło znowu padać i po raz kolejny zapakowaliśmy się do naszej Zafirki. Zadzwoniłam do mojej siostry ciotecznej, która mieszka w Wiedniu, czy są w domu, bo właśnie pogoda nas przegoniła i wpadniemy ich odwiedzić. Siostra Martusia, usłyszawszy taką wiadomość, jak zawsze przeszczęśliwa, że nas zobaczy, wyczekiwała naszego przyjazdu. I w taki oto sposób nasze plany drastycznie się zmieniły i nie wiedząc, jak dalsza podróż się potoczy, ruszyliśmy w stronę Wiednia.

Więcej zdjęć znajdziecie w Galerii w albumie Szwajcaria.

 

Wasza,

Chwila dla Ciebie

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *