Moja Historia

Nowy Rok, Nowe Możliwości

( Część 35 )

 

Nowy rok, nowe możliwości

 

Nowy rok nowe możliwości. Początek roku zaczął się ciekawie. W sezonie zimowym w naszej rodzinie trzy osoby obchodzą urodziny 🥳 i to w przeciągu niecałych trzech tygodni. Stwierdziliśmy, że fajnie by było, gdyby mąż przyleciał w tym czasie do nas, tym bardziej że jego urodziny były w środku. Długo się nie zastanawialiśmy. Mąż policzył, ile ma zaległego urlopu, ile dodatkowych dni wolnych i uzbierało się na przyjazd. Mieliśmy kolejną niespodziankę dla dzieci. Minęło 2,5 miesiąca od jego wylotu, więc nikt się nie spodziewał, że za chwilę przyleci znowu 😁. Radość i niedowierzanie w jednym. Dzieci przeszczęśliwe, że tatę mają przy sobie i to jeszcze w tak ważnych dniach jak ich urodziny. Oczywiście czas zleciał niepostrzeżenie i trzeba było znowu się pożegnać. Ciekawi byliśmy na jak długo tym razem.

 

W tym roku też doznałam szoku, gdy pewnej soboty po polskiej szkole, mój brat zabrał nas i swoją córkę pod dom swojego kolegi w Dublinie. Trochę dziwne było dla mnie, jak powiedział, żebyśmy kupili marchewki po drodze, ale ok. Marchewki na szczęście były w sklepie, teraz czas się przekonać po co. Oczom nie mogłam uwierzyć, w to co zobaczyłam. Naprzeciwko jego domu stał na chodniku koń. Taki prawdziwy, duży koń. Ja rozumiem, że niektórzy chcą mieć zwierzątko, ale żeby od razu konia 🐎 w środku miasta. Nie mogłam się nadziwić, jak można trzymać konia w mieście i gdzie on na noc jest chowany. Bo domek nie za wielki, ogródek również, to gdzie, na ulicy? Nie pomyślcie, że pomyślałam, że trzyma go w domu, ale szczerze mówiąc, to chyba bym się już nie zdziwiła. Okazało się, że koń na noc spędza w jakiejś budce z tyłu w ogródku. Najważniejsze, że dzieci miały frajdę, bo dały mu marchewki, pogłaskały i były zadowolone.

 

 

 

Ostatniego dnia lutego Irlandię odwiedziła zima. Bardzo hojna tym razem. Padało całą noc i rano było naprawdę fajnie. Oczywiście ze względu, że tak napadało, że nie dało się wyjść z domu, szkoły zostały zamknięte na kilka dni, aż nie odśnieżą ulic 🌨. Dzieci przeszczęśliwe. Nie dość, że nie muszą iść do szkoły, to jeszcze taka niespodzianka ze śniegiem. Nawet pies był szczęśliwy. 

 

 

Nie ma co marnować czasu

 

Ze względu, że mój mąż jest bardzo ambitny, stwierdził, że zacznie szukać nowej pracy w innym miejscu, bo w tym zrobił już wszystko, co było do zrobienia. Nie dość, że za siebie, to i za swojego szefa, na którego czekał pół roku i przez ten czas wykonywał jego obowiązki. Dlatego też stwierdził, że już czas na kolejny krok. Najpierw pojawiła się praca w Katarze. Szału nie było, ale skoro już tam był w pobliżu, to rozważyliśmy ją pod kątem zmiany. Rozmowy szły dość szybko i dobrze. Zaprosili go do hotelu na rozmowę i żeby zobaczył co i jak wygląda. Poleciał. Już po przylocie dostał pierwsze oznaki, że warto się nad tym zastanowić. Potem było ich więcej a pod koniec dnia, przed samym wylotem, już wszystko było wiadomo. Po powrocie dostał ofertę pracy, ale ją odrzucił. Umęczyłby się bardzo przy ich podejściu do obowiązków. Można by rzec, że mąż się trochę rozpuścił i na wszystko patrzy okiem luksusu we wszystkich aspektach i widocznie temu hotelowi tego zabrakło, w szczególności jeśli chodzi o kontakt z klientem, a to jednak w tej branży jest najważniejsze, podobno.

Na kolejną pracę nie czekał za długo. Już po dwóch tygodniach skontaktował się z nim Ritz-Carlton Reserve w Puerto Rico. Pracę zaproponował mu znajomy, z którym razem otwierali The Ritz-Carlton w Wiedniu. Propozycja była dość kusząca. Co prawda na to samo stanowisko, ale w najwyższej klasie luksusu i na dodatek z perspektywą objęcia stanowiska Executive Assistant Manager po roku, gdyż ten znajomy miał w planach wkrótce odejść. Dlatego też rozważyliśmy taką ofertę.

Sami powiedzcie, czy to normalne tak skakać z kontynentu na kontynent co chwila? I w dodatku z czwórką dzieci, całym dobytkiem i jakby tego było mało z pieskiem „mikroskopijnych” rozmiarów 🤪. Przecież to nie problem przewieźć psa wielkiego jak kucyk na drugą stronę świata, czyż nie?

Wszystkie rozmowy odbyły się w kilka dni, wszystko było ustalone oprócz finansów niestety. Nie byli w stanie dojść do porozumienia, a my byliśmy nieugięci. Po prostu nie opłacało nam się przenosić na drugi koniec świata, żeby żyć z dnia na dzień. Nastała dłuższa chwila przerwy w tej sprawie. Czekaliśmy na odpowiedź, czy są w stanie zgodzić się na nasze warunki. 

 

Przygotowania do rozstania

 

W tym samym czasie stwierdziłam, że pomaluję sobie szafki w kuchni, bo po 10 latach folia zaczęła już odchodzić. Wybrałam sobie farbę, którą zresztą moja koleżanka Ania mi przyniosła z pracy za 1 euro, bo była na przecenie dla pracowników i wzięłam się za robotę. Najpierw musiałam pozrywać wszystkie folie z drzwiczek, a z tym zeszło mi się do Wielkanocy 🐣 i dopiero potem zacząć malować. Czas zleciał w miarę szybko. Dzieci miały przedstawienie w polskiej szkole, potem Wielkanoc a po Wielkanocy wzięłam się za malowanie. Pod koniec kwietnia miałam już szafki pomalowane, uchwyty pozmieniane i wyglądały jak nowe. Od razu inaczej w domu się zrobiło. Aż żałowałam, że wcześniej się za to nie wzięłam 😉.

 

Efekt końcowy 😌

 

Maryja

Czerwiec rozpoczęliśmy od imprezy ślubnej Kasi, tej od labradora. Bardzo kameralny ślub i cieszę się, że mogłam razem z nimi świętować ich uroczystość.

 

Howth

 

Na początku miesiąca wybraliśmy się też z ojcem jezuitą na wycieczkę do Howth. Była to wyprawa z całą bandą, nawet zabraliśmy psa. Pochodziliśmy po wzgórzach i podziwialiśmy widoki.

 

Maryja 😇💙

 

W drodze powrotnej ojciec chciał nam pokazać figurkę Maryi. Ciężko było znaleźć wolne miejsce do zaparkowania samochodu, więc standardowo w takich sytuacjach zwróciłam się o pomoc do Maryi, do której zresztą przyjechaliśmy, mówiąc: „Maryjo, proszę, znajdź nam najlepsze miejsce do zaparkowania.” Po chwili ojciec jezuita powiedział, że pokaże nam dom jezuitów, który jest w pobliżu. Podjechaliśmy tam i za przyzwoleniem bardzo miłego ojca jezuity, który był w tym domu, i który ugościł naszego psa, któremu zabrakło wody, zaparkowaliśmy na ich posesji. Można rzec, że Maryja znalazła nam miejsce parkingowe i to jeszcze jakie luksusowe 😉. Polecam spróbować 😁. W kolejnych częściach opisze Wam jak to u mnie działa.

 

Wasza,

Chwila dla Ciebie

 

 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *