Moja Historia

Powrót do „normalności”

( Część 46 )

 

Czas „uwięzienia” w domach minął po miesiącu. Powoli można było wychodzić z domów do sklepów. Niestety wciąż były ograniczenia i można było tylko pojedynczo się poruszać. Mąż wrócił do pracy, a dzieci jeszcze pozostały w domach. Na początku wprowadzili nauczanie zdalne, dopóki sytuacja się nie unormuje i przyjdzie czas na powrót dzieci do szkoły.

Czas do końca roku szkolnego minął powolnym powrotem do normalności. Aczkolwiek ciężko nazwać to normalnością, skoro trzeba było chodzić w maskach i na każdym kroku były obostrzenia. Jedyne co dobre to to, że już nie trzeba było siedzieć w zamknięciu.

Nastał czas wakacji. Ze względu na Covid nie można było opuszczać wyspy, więc postanowiliśmy dobrze to wykorzystać i tego roku zwiedzić wyspę. Zaplanowaliśmy objechać ją dookoła, zwiedzić jak najwięcej się da. W czasie wakacji organizowane są różne imprezy na wyspie. Niestety w roku Covida-a zostały bardzo okrojone.

 

Zbieranie soli  

Na początku lipca zdecydowaliśmy się zobaczyć, jak się zbiera sól. Jest to bogactwo naturalne wyspy a najlepszy okres na zbiory to przełom lipca i sierpnia. Tego dnia musieliśmy wstać bardzo wcześnie, bo o 5:00 rano. Zbiórka była na Sandy Ground o 6:00 rano z ludźmi, z którymi widujemy się na niedzielnych Mszach. Mieliśmy ze sobą kubełki, rękawiczki, krótkie spodenki i buty, żeby się nie pokaleczyć. Weszliśmy w głąb stawu, aby tam wydobywać sól. Podłoże całego stawu to skamieniała sól, którą właśnie się wydobywa. Woda jest przezroczysta jak w kranie i widać podłoże. Taka tafla lodu pod wodą. Trzeba było bardzo delikatnie rozkruszać sól ostrymi narzędziami i wybierać ją tak, żeby nie pobrudzić jej błotem, które jest pod spodem. Od razu po wydobyciu obmywa się delikatnie słoną wodą z oceanu z ewentualnych zabrudzeń, a potem rozkłada się ją na pochyłej powierzchni, żeby nadmiar wody spłynął, a słońce wysuszyło sól. Po wysuszeniu sól nadaje się do spożycia. Jest to naturalna sól używana w kuchni jak również do innych celów. Mimo że musieliśmy bardzo rano wstać, i byliśmy bardzo zmęczeni, to takie doświadczenie przyniosło nam dużo przyjemności, a jednocześnie mogliśmy poznać trochę lokalnej kultury i tradycji. W Anguilli Festiwal Soli obchodzi się w wakacje. W 2020 roku było to 23-25 lipca.

 

Nauka zbierania soli 😉

Żeby nie było tak kolorowo, jak tu możecie poczytać, to powiem Wam, że zepsuła nam się pompa i nie mieliśmy ciepłej wody. Jakby tego było mało po 2 tygodniach, pękła jakaś rurka ogrodowa, kiedy chciałam podlewać nasze warzywa, które posadziłam z dziećmi i zaczęła lać się wszędzie woda. Było to bardzo stresujące, bo nawet nie wiedziałam, gdzie zakręcić zawór, żeby odciąć dopływ wody. W domu nigdzie nie było, w schowku też, przy pompie nagle pięć różnych, teraz bądź mądra i wybierz. Zakręciłam pierwszy, najbliżej pompy, odcięło całą wodę, ale po chwili zaczęła się włączać i wyłączać pompa co chwila, mimo tego, że zawór był zakręcony.

 

Nasz karaibski warzywniak 😁

Dodatkowo towarzyszyły temu fajerwerki, jakie wychodziły z jakiegoś dziwnego, czarnego czegoś obok pompy. Mnie przynajmniej atmosfera fajerwerków się nie udzieliła, wręcz przeciwnie. Wkurzyłam się na maksa. Dawno taka wkurzona nie byłam. Za dużo już chyba się we mnie skumulowało tych usterek w tym domu, które miały być naprawione od połowy grudnia, a już było po połowie lipca i nic nie zostało zrobione. Dacie wiarę!!! Nic!!! Normalnie ręce opadają. Prosiłam na początku, żeby zamontować siatki w drzwiach i oknach. Usłyszałam, że trzeba poczekać, bo kółka są zamówione i muszą przyjść. Czekałam i się nie doczekałam, aż do wyprowadzki a komary cięły nas co wieczór, nie mając dla nas litości. Nie wspomnę o zmywarce, która miała być naprawiona i do końca służyła jako „ozdoba” szafek kuchennych, albo inaczej ujmując jako dodatkowe miejsce na gromadzenie się kurzu. Wiatraki w niektórych pomieszczeniach osiągały prędkość ślimaka albo żółwia, hmm, sama nie wiem, które z nich jest wolniejsze. Okien mnóstwo dookoła domu. Problem w tym, że większość z nich albo się nie zamyka, albo się nie otwiera, a jak już się otwiera, to trzeba podłożyć kawałek drewienka, żeby się nie zamykało. Taki bajer. Za to drzwi są wielofunkcyjne. Drzwi wejściowych, jak i wyjściowych, jak kto chce, mieliśmy – UWAGA!!! – całe 5 sztuk plus wyjściowych na taras 4. Na bogato. A dlaczego wielofunkcyjne? Już Wam wyjaśniam. Otóż drzwi w naszym domu służą jako: wejściowo-wyjściowe, wentylacyjne, bo miały takie szpary pomiędzy futryną, że palec można było włożyć oraz dekoracyjne, bo nawet niektórych nie dało rady otworzyć. Chyba ze starości. Kanalizacja. Szkoda gadać. Nawet nie będę opisywać, bo szkoda sobie nastrój psuć. Powiem Wam tylko, że majątek trzeba wydać na Krety i inne tego typu podobne specyfiki, żeby jako tako można było funkcjonować. Rur wszędzie pełno. Nawet w ogrodzie nie wiadomo po co to i komu, leżą trochę na wierzchu, trochę zakopane, wzdłuż ogrodzenia, przez środek ogrodu. I po co one komu potrzebne? Tego pewnie sam właściciel nie wie, ale są. Być może pod ten basen, który właściciel obiecał, podpisując z nami umowę wynajmu, że postawi go w ogrodzie, z czego dzieci bardzo się ucieszyły. Oczywiście basenu się nie doczekały, chyba że właścicielowi chodziło o ten wspaniały „sezonowy” basen w naszym salonie, który powstawał za każdym razem kiedy padał deszcz. Woda lała się po ścianach, dzięki temu mieliśmy basen w salonie na podłodze, a że kanalizacja szwankowała, to woda nie miała gdzie spływać, więc stała w przejściu w połowie korytarza, gdzie znajdował się cały „mózg operacyjny” wody. Po wyschnięciu mieliśmy piękny, zielony, niezbyt ładnie pachnący szlam. Nie wspominając o bramie, która po prostu sobie była a miała być na pilota. Co prawda pilota dostaliśmy, ale przeleżał cały ten czas w szufladzie.

 

Nasz karaibski dom

Taki to piękny pałac wynajęliśmy. Z zewnątrz wygląda całkiem nieźle, za to w środku ….

 

Wasza,

Chwila dla Ciebie

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *