Moja Historia

Szwajcarskie przygody

( Part 19 )

Wieczór spędziliśmy raczej na przyszykowaniu dzieci do snu. Chwilkę porozmawialiśmy i również poszliśmy spać. Jakby nie było, cały dzień w samochodzie, był dość męczący, szczególnie w taką pogodę. Za to noc była rewelacyjna. Wszyscy dobrze się wyspali i mieli mnóstwo energii od samego rana. Zjedliśmy śniadanie, dzieci poszły się bawić, a my mogliśmy na spokojnie sobie porozmawiać.

Zabawa w ogrodzie

Wycieczka do lasu

Po obiedzie poszliśmy wszyscy razem zwiedzić okolicę i pobliski las 🌲🌲. Dzień był bardzo relaksujący. Wieczorem poszliśmy spać wcześniej, gdyż następnego dnia po śniadaniu wyjeżdżaliśmy w dalszą trasę 🗺.

 

 

Tym razem mieliśmy towarzystwo. Nasi znajomi zaproponowali, że potowarzyszą nam, a przy okazji pokażą nam kilka atrakcji po drodze. Jechaliśmy na dwa samochody. Oni prowadzili. Pierwsza trasa zajęła nam około godziny, ale nawet tego nie odczuliśmy, ponieważ widoki 🏞, jakie nas otaczały, zapierały nam dech w piersiach, a czas upływał nam niepostrzeżenie.

 

Fabryka czekolady Cailler

 

Pierwszą atrakcją była sławna fabryka czekolady 🍫 Cailler w Broc. Mieliśmy wycieczkę po fabryce, i dzieci miały okazję zobaczyć, jak powstaje czekolada od początku do końca. Na zakończenie trafiliśmy do sklepu, w którym była cała paleta produktów firmy Cailler.

 

Sklep w fabryce czekolady Cailler

Oczywiście nie obyło się bez zakupu. Zjedliśmy coś, obkupiliśmy się na drogę czekoladami, oczywiście w specjalnych torbach, żeby się nie rozpuściły i ruszyliśmy dalej. Dzieci zachwycone taką atrakcją nie mogły doczekać się kolejnej. Dobrze, że odległość między jedną a drugą trwała niecałe 10 minut. 

 

 Pociąg Fabryki Czekolady

La Maison du Gruyère

Tym razem była to fabryka serów 🧀 La Maison du Gruyère w Pringy. I tutaj niezbyt niespodzianka się dzieciom podobała, a to z powodu zapachu, jaki panował w fabryce. No cóż, nie wszystko pachnie i smakuje jak czekolada, prawda 🤭?

 

Informacje o dojrzewaniu serów

Dzieci bardzo szybko opuściły miejsce zwiedzania z zasłoniętymi noskami i stwierdziły, że tym razem poczekają na świeżym powietrzu. Z tej atrakcji skorzystali tym razem rodzice, którym zapach nie przeszkadzał, ponieważ szkoda by było przepuścić taką okazję i nie zobaczyć będąc na miejscu. Po fajnym początku dnia nadszedł czas, aby ruszyć dalej w drogę 🛣.

 

Manor Farm Interlaken

Naszym celem było pole namiotowe 🏕 Manor Farm w Interlaken, gdzie wynajęliśmy sobie miejsce na tydzień, aby pobyć w tak cudownym otoczeniu. I wtedy się zaczęło. Standardowo zresztą, już zdążyliście chyba się przyzwyczaić, że nie może być zbyt pięknie. Oj przepraszam! Pięknie to tym razem było, nie mogę powiedzieć, że nie. Może tym razem ujmę to słowami: „Nie może być zbyt nudno”. Myślę, że akurat do tej części historii bardziej będzie pasować 😉.

Z fabryki serów w Pringy na kemping w Interlaken trasa miała nam zająć, według wujka Google, półtorej godziny. Nam oczywiście zajęła trochę dłużej, bo jakby mogło być inaczej. Przecież to my 😉. Jadąc, zachwycaliśmy się widokami, a także drogami, jakie mijaliśmy. Ze względu, że jest to teren górzysty, raz jechaliśmy pod górę, a za chwilę w dół, nie wspominając o zakrętach, które ciągnęły się jak serpentyna. Te właśnie wspaniałe zakręty, dały nam się dobrze zapamiętać.

 

Zakręty w szwajcarskich górach

Ja jako kierowca niedoświadczony w jeżdżeniu po górzystych terenach, w szczególności takich górzystych ⛰, i do tego Zafirką naszą wspaniałą, wypchaną pod sam sufit, że ledwo można było powietrze złapać, musiałam co chwila hamować.

 

Szwajcarskie góry

Nie była to prosta sprawa, przyznam się szczerze, bo samochód napędu na cztery koła to nie miał, jak naszych znajomych, i pod górkę to ledwo się wtaczał z takim bagażem, a jeszcze ja pomogłam jej się prawie wykończyć biedulce 🚙 naszej. Zamiast hamować biegami, to ja hamowałam standardowo hamulcem nożnym, w dodatku zestresowana, czy ten biedny samochód da radę w takiej trasie. Za chwilę czuć było jakiś dym, spaleniznę, czy coś w tym stylu. Zatrzymaliśmy się, żeby sprawdzić co się dzieje. Okazało się, że „zagotowały” nam się hamulce. Daliśmy znać znajomym i zjechaliśmy na najbliższe pobocze, żeby odczekać, aż ostygną i móc pojechać dalej. Nie było to nam na rękę, bo czas uciekał, a trzeba było jeszcze namiot rozstawić. Ale jak mus to mus. Gdy już w miarę ostygły, ruszyliśmy dalej. Resztę drogi starałam się hamować biegami, żeby nie stanąć za chwilę gdzieś na środku drogi z rozklekotanym samochodem.

Wciąż podziwiając widoki, dotarliśmy cali i zdrowi do celu. Gdy przyjechaliśmy na miejsce było już dość późno. Dzięki pomocy znajomym, którzy nam towarzyszyli, rozłożyliśmy szybko namiot.

 

Rozkładanie namiotu
Pierwsza noc w namiocie

Pożegnaliśmy się, a oni pojechali z powrotem do domu. Zmęczeni, ale także podekscytowani nową przygodą położyliśmy się spać, nie mogąc doczekać się kolejnego dnia 😊.

Więcej zdjęć znajdziecie w Galerii w albumie Szwajcaria.

 

Wasza

Chwila dla Ciebie

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *